Ha! Jednak udalo mi się jeszcze dzisiaj dorwać do sieci. Uff, przeprowadzilam przed chwilą dwie rozmowy które tak mnie zmeczyly jak maraton. Zaproponowalam Lince, mojej przyjaciolce, żeby w srode pojechala ze mną do Wa-wy na pogrzeb Marka Kotańskiego. Ta oczywiście przyklasnela temu pomyslowi i powiedziala że na 99,9% jedzie. Nawet jak jej mama sie nie zgodzi. No i dzwonie do niej dzisiaj, a ona że jej matul się rzeczywiście nie zgodzila. Ale chce pojechać. I na 99,9% pojedzie. Ale on o 18:30 ma ostatni autobus do siebie na wieś. Ja jej na to że najwyżej mój ojczym albo ojeciec ją zawiezie. Z ojczymem to zalatwie bez klopotów bo go mama ystawi. Ale ona woli z ojecem. Ja sie zastrzegam że jak jutro zadzwonie to ona ma na 100% wiedzieć i dzwonie do ojca czy ją na tę wieś zawiezie. Oj, co to bylo. Na moje proste pytanie uslyszalam dluga przemowe że on sie nie wyrabia, ma wszystkiego dość i wogóle. Co wogóle nie wiem. Ustaliliśmy że zadzwonie jutro po poludniu i mi powie jaka decyzje podjąl. Jak Linka nie pojedie to najwyżej pojade sama tylko sie u siostry bede musiala odmeldować, to jedyna niedogodność. Tak sie zastanawiam czy nie machnąć ręką na Linkę i ojca i od razu nie powiedzieć że jade bez niej. No nic, pożyjemy zobaczymy. :*
Dodaj komentarz